Powstanie Warszawskie

Osobiste wspomnienia Kapitana "Hala"

Przed wybuchem powstania

Rozkaz dotyczący godziny „W” otrzymałem bezpośrednio z Komendy Okręgu Warszawskiego Armii Krajowej o godzinie 7 rano 1 sierpnia. Pełniłem wówczas funkcję Kwatermistrza okręgu. Według wcześniejszych ustaleń z dowództwem w razie godziny "W" miałem wrócić na obejmowane wcześniej stanowisko dowódcy II Rejonu Obwodu Wola. Jako dowódca II Rejonu, wydałem odpowiednie rozkazy mobilizacji zgrupowań i osiągnięcia gotowości bojowej na godzinę 17 przez wszystkie oddziały w wyznaczonych punktach i na podstawach stanów wyjściowych. Ustaliłem z moim zastępcą por „Witem” Stanisławem Lubańskim miejsce dowodzenia przy ulicy Świętego Stanisława w garbarni Ahrensa pomiędzy ulicą Obozową a Wawrzyszewską. Meldunki o przebiegu zbiórki miały zostać nadesłane do godziny 13.30. Następnie, zgodnie z otrzymanym rozkazem, udałem się na punkt kontaktowy Komendy Okręgu. Miejsce kontaktu znajdowało się przy ulic Siennej lub Śliskiej.


Punktualnie o godzinie 8 rano zostałem przyjęty przez płk. „Montera” Antoniego Chruściela komendanta Okręgu Warszawskiego AK. Złożyłem krótki meldunek o przebiegu odbioru broni z magazynów okręgu przez poszczególne obwody. Płk. „Monter” spytał mnie, jakie wrażenie w podległych mi oddziałach wywołał rozkaz przystąpienia do powstania o godzinie 17-tej i jaki wyrażam pogląd na tą sprawę. Pozwoliłem sobie zwrócić uwagę, że przeprowadzenie w tak krótkim czasie mobilizacji i dokonanie zbiórek żołnierzy na wyznaczonych punktach i podstawach wyjściowych, zaopatrzenie ich w broń - budzi we mnie obawę, iż spowoduje zauważalne wzmożenie ruchu ulicznego. Wydobywanie broni ze skrytek i magazynów, przewożenie jej pod osłoną uzbrojonych konwojentów - może spowodować starcia zbrojne z nieprzyjacielem, zaalarmować niemiecką policję i wojsko i w rezultacie zniweczyć moment zaskoczenia, na który przy tak słabym uzbrojeniu w dużym stopniu liczymy. Żołnierze, z którym rozmawiałem, rozkaz wystąpienia przyjęli entuzjastycznie.


Zapytałem, czy mam być szczery w wypowiadaniu mojego poglądu na tą sprawę tak jak sobie życzy. Płk. „Monter” potwierdził. W związku z tym powiedziałem, że moment wybuchu powstania, moim osobistym zdaniem, nie jest szczęśliwy. Mnie, jako dowódcy rejonu wiadomo, że pomiędzy Dworcem Zachodnim a Pruszkowem wyładowują się trzy pancerne dywizje niemieckie. Wobec tego siły Niemców przeważają pod względem uzbrojenia, siły ognia nad oddziałami mnie podlegającymi. Niemieckie jednostki pancerne udadzą się na wschód, a więc będą musiały przebić się przez zajętą powstaniem Warszawę. W tej sytuacji, moim zdaniem, nie uda się nam osiągnąć zamierzonego powodzenia. Chciałbym wierzyć, powiedziałem, że godzina powstania zostanie jeszcze odwołana. Wierzę w to bowiem, że nie znajdzie się nikt, kto chciałby wziąć na siebie tak poważne zadania i tak wielką odpowiedzialność za śmierć, krew kobiet i dzieci. My żołnierze swoje obowiązki na pewno wykonamy. Jestem przekonany, że Pan jak i Komenda Główna macie lepsze rozeznanie poprzez wywiad, niż ja jako dowódca rejonu przylegających do miejsca rozładowania dywizji niemieckich. Chcę wierzyć, że powstanie zostanie odwołanie i śmierć i cierpienia nie będą miały miejsca. Wypowiedź moja zrobiła na dowódcy okręgu bardzo duże wrażenie. W oczach pojawiły mu się łzy. Spostrzegłszy to, odmeldowałem się. Po pięciu minutach zostałem ponownie wezwany przez płk. „Montera” który stwierdził: „wracając do naszej rozmowy i ja jak Pan chciałbym wierzyć, że godzina „W” nie wybije”. Miejmy nadzieję, że tak będzie.

Po powrocie do domu zastałem rozkaz dowódcy Obwodu III Wola mjr. „Waligóry” Jana Tarnawskiego wzywający mnie na odprawę o godzinie 14-tej w lokalu przy ulicy Działdowskiej 7. Punktualnie o godzinie 14-tej wszedłem na odprawę. Zwrócił moją uwagę ciężki nastrój zebrania. Mjr. „Waligóra” siedział pochylony przy stole a obok niego por. „Wilnianin”, szef sztabu obwodu oraz pozostali oficerowie sztabu. Usiadłem pomiędzy kpt. „Stefanem”, dowódcą rejonu III, a por. „Balbo”, dowódcą rejonu I. Rejon III obejmował południową część Obwodu Wola od ulicy Wolskiej do Dworca Zachodniego włącznie, a rejon I obejmował Ulrychów i Boernerowo, z głównym zadaniem zdobycia szkolnego obiektu niemieckich lotników. Odprawę rozpoczął mjr. „Waligóra”. Przypomniał, że o godz. 17-tej rozpocznie się w Warszawie powstanie zbrojne, do którego przygotowywaliśmy się już od dłuższego czasu. Mjr. „Waligóra” poprosił o przedłożenie raportu o przygotowaniach i przebiegu mobilizacji na podstawach wyjściowych w poszczególnych zgrupowaniach. Por. „Balbo” zameldował, że jego rejon wystąpić nie będzie mógł, ponieważ zebranie się większości żołnierzy na podstawach wyjściowych jest niemożliwe, zajął je bowiem w dniu wczorajszym i dziś w nocy nieprzyjaciel. Co gorsza niemieckie jednostki pancerne wraz z czołgami rozlokowały się w obiektach, w których znajduje się magazyn broni rejonu. Zaistniała sytuacja uniemożliwia udział I rejonu w walce zbrojnej. Następnie odezwał się kap. „Stefan”. Stwierdził, że jeśli jego rejon ma wystąpić w powstaniu, musi wcześniej otrzymać od dowództwa obiecaną wcześniej broń. Do chwili obecnej broni nie otrzymał, a „gołymi rękami” nie można zdobywać umocnionych obiektów nieprzyjaciela. Na pytanie o broń, mjr. „Waligóra” cichym i załamanym głosem odpowiedział, że cały zapas broni, w tym ciężkie karabiny bojowe, znajdowały się w dyspozycji rejonu I, który miał według dowództwa obwodu najtrudniejsze zadanie. Po wykonaniu swojego zadania rejon I miał dozbroić i udzielić pomocy rejonowi III oraz rejonowi II. Odpowiedź mjr. „Waligóry” wzburzyła kap. „Stefana”. Zarzucił on dowództwu obwodu uprzywilejowanie pewnych oddziałów, którym powierzono broń i tak cenną broń utraciły, kosztem innych oddziałów, które bez broni mają teraz zdobywać, zająć i utrzymać takie obiekty jak Dworzec Zachodni, Gazownię Warszawską, czy też Naftusię, oraz wiele innych rozrzuconych na terenie Woli obiektów. Po chwili pojednawczo zabrał głos por. „Wilnianin”. Zwrócił on uwagę, że niespodziewany napływ jednostek niemieckich na teren działania por. „Balbo”, wytworzył trudną sytuację. Trzeba liczyć jedynie na to, co jest aktualnie w naszym posiadaniu. Nie wydaje się być na czasie rozstrzyganie stopnia winy tej czy innej osoby z dowództwa obwodu. Nie można też żądać od kpt. „Stefana”, aby jego zgrupowanie wystąpiło zgodnie z założeniami taktycznymi. Należy zrobić to, co w tej sytuacji będzie możliwe. W dalszej kolejności mnie przypadł obowiązek złożenia meldunku. Poinformowałem dowództwo obwodu, że akcja mobilizacyjna przebiega dostatecznie. Wg uzyskanych na godzinę 13.30 meldunków, na łączną liczbę 759 umieszczonych w wykazach powstańców, ok. 420 zebrało się w wyznaczonych miejscach zbiórki, na podstawach wyjściowych. Każde z czterech moich zgrupowań, ma aktualne rozeznanie sytuacji przeznaczonego do zdobycia obiektu. Według tego rozeznania, do szkoły przy ulicy Ks. Janusza, przybyła dodatkowa kompania żołnierzy. Wobec tego stan liczebny jednostek nieprzyjaciela zwiększył się w tym obiekcie do 350 ludzi. W pozostałych obiektach, za wyjątkiem Naftusi, nie nastąpiły zmiany. Na terenie Naftusi ok. godziny 13-tej zauważono minowanie terenu i wzmocnienie posterunków na wieżach strażniczych. Siły nieprzyjaciela czterech przeznaczonych do zdobycia obiektów, obliczamy na ponad 850-950 dobrze uzbrojonych niemieckich żołnierzy. W warunkach jakie zaistniały przez odstąpienie rejonu I od rozpoczęcia walki o godzinie „W”, oraz praktycznie szczątkowe włączenie się do akcji rejonu III oświadczyłem, że posiadając w porównaniu z nieprzyjacielem znikome środki walki i odsłonięte z obu stron skrzydła, nie widzę możliwości wystąpienia zbrojnego w powierzonym mi rejonie. Dodałem także, że wg moich informacji, trzy nowo przybyłe dywizje niemieckie rozładowują się w rejonie pomiędzy Dworcem Zachodnim a Pruszkowem. Dywizje te będą dążyły do przesunięcia się na wschodnią linię frontu. Muszą więc przejechać przez nas. Wobec tego nie czuję się na siłach podjąć tak wielkiej odpowiedzialności. Zapadła przygnębiająca cisza, którą po krótkiej chwili przerwał por. „Wilnianin”. Zwracając się bezpośrednio do mnie wprost zawołał: „Panie kapitanie Hal, na Panu spoczywa teraz honor Woli, nie może Pan tego zrobić!”. Ożywił się również na chwilę mjr. „Waligóra”, który podchwycił wypowiedź por. „Wilnianina”. „Honor Woli leży tylko w Pana rękach, nie możemy odsłonić drogi do Śródmieścia, liczą na nas, musi Pan rozpocząć działania”; usłyszałem od mjr. „Waligóry”.



Stan II  rejonu III Obwodu Wola przed Powstaniem Warszawskim


Obwód III-Wola dzielił się na trzy rejony, z których, ze względu na zadania, 2 posiadały charakter wewnętrzny (II i III) oraz 1 zewnętrzny (I). Kryptonimy przed walką rozpoczynały się od litery W (np Waligóra, Wilnianin, Wicher, Waga itp.) i związane były raczej z dowódcą a nie z samym rejonem czy też zgrupowaniem plutonów, które w dalszym ciągu zachowywały swoją kolejność. Zresztą za wyjątkiem ppłk. Lelka (Waligóra) w oddziałach nie przyjęły się, jeśli dany dowódca uprzednio już nie posiadał pseudonimu zaczynającego się od litery W. Miało to miejsce nie tylko na Woli, ale również na terenie innych obwodów. Każdy z plutonów posiadał numer, wybity zresztą już uprzednio na opasce każdego żołnierza, złożonej u dowódcy plutonu lub jego zastępcy. Numeracja plutonów na Woli (Obwód III) rozpoczynała się od cyfry 3 (np. pluton 312). Ze względu na zadanie (obiekty do rozpracowania i zdobycia), plutony zgrupowano w tzw zgrupowania plutonów (ob 2 do 5 a nawet więcej), a to celem skomasowania dyspozycji rozkazodawczej w jednym ręku i tym samym przeciwdziałania ewentualnemu działaniu poszczególnego plutonu na własną rękę. Stąd później przyjęło się słowo zgrupowanie lub batalion.

Jeśli chodzi o rejon II, to obejmował on swoim działaniem obszar w granicach: parzysta strona ulicy Wolskiej od cmentarza katolickiego na Woli do ulicy Młynarskiej, obustronnie ulicą Młynarską do Ostroroga, ul. Ostroroga do przejazdu kolejowego na linii obwodowej, stamtąd w kierunku zachodnim (Boernerowo) i obejmując Koło ul. Księcia Janusza do pętli tramwajowej na Ulrychowie, a dalej w kierunku południowo-zachodnim do wschodniej strony cmentarza katolickiego i ul. Wolskiej.

Zadaniem oddziałów II rejonu było opanowanie lub zdobycie wszystkich obiektów wojskowych nepla znajdujących się na obszarze rejonu, z wyłączeniem obiektów fabrycznych, które miały być opanowane przez oddziały KB.


Przebieg rejonów III Obwodu Wola

źródło: http://www.sppw1944.org/powstanie/wola_powstanie.html

Siłę  rejonu stanowiło 11 plutonów - 65-68 ludzi, łącznie zatem 750 osób (bez "szarych szeregów"), połączonych w 4 zgrupowaniach z zadaniami:
  • Zgrupowanie 1 - opanować lub zdobyć składnicę materiałów pędnych, położoną między ulicą Ostroroga, Wawrzyszewską i torami linii obwodowej. Siła nepla około 160 ludzi dobrze uzbrojonych, mających ponadto 5 ckm na wieżycach bądz w bunkrach betonowych, zasieki z drutu kolczastego, rowy strzeleckie i bunkry obronne, a nawet pola minowe od strony ulicy Wawrzyszewskiej. Uzbrojenie zgrupowania składało się z 2 rkm, około 15 kb, 2 pm, około 120 granatów "filipinek", około 40 rewolwerów różnego typu i kalibru, 12 świec dymnych i 15 polskich granatów obronnych. Na dodatek zaś posiadało pewną ilość butelek z benzyną. Ilość amunicji względnie dostateczna.
 
  • Zgrupowanie 2 - zdobyć szkołę przy ulicy Ożarowskiej róg Deotymy, siła nepla około 200 ludzi z wojsk łączności, oraz zdobyć szkołę przy ulicy Deotymy i Zawiszy, w której znajdowało się 30 Niemców tej samej jednostki. Na uzbrojenie zgrupowania składały się: 1 rkm, 2 pm, 100 "filipinek", 9 kb, trochę rewolwerów, około 12 polskich granatów obronnych, 1 polski karabin przeciwpancerny, butelki z benzyną.

  • Zgrupowanie 3 - utworzyć linię obronną na pętli tramwajowej i wzdłuż ulicy Ks. Janusza z kierunkiem na Ulrychów-Jelonki, oraz z poświęceniem bacznej uwagi w kierunku Boernerowa. Ścisła łączność ze zgrupowaniem II. W razie naporu nepla i niemożności utrzymania się na zajętych pozycjach droga wycofania się po osi Górczewska na wysokości nasypu kolejowego w rejon działania zgrupowania czwartego. Uzbrojenie 2 rkm, 16 kbk, 1 pm, 100 "filipinek", 20 polskich granatów obronnych, około 50 pistoletów i butelki z benzyną. 

  • Zgrupowanie 4 - opanowanie, bądź zdobycie szkoły przy ul. Gostyńskiej oraz warsztatów i koszar niemieckich kolejarzy przy ulicy Sokołowskiej. Siła nepla w szkole około 60 żołnierzy Wehrmachtu, w warsztatach i koszarach około 150 niemieckich kolejarzy i tzw "banszuców", nie licząc pancernej obsługi warsztatowej. Uzbrojenie: 2pm, około 12kb, 120 "filipinek", około 60 pistoletów plus butelki z benzyną.
 
Granat "Filipinka"
źródło: www.muzeumwp.pl

Dodatkowe wiadomości o siłach wojsk niemieckich. W przeddzień wybuchu powstania awizowano przybycie 5 dywizji SS w okolice Warszawy. Między nimi miały się znajdować pancerne dywizje SS Goering, SS Wiking i SS Grossedeutschland oraz piechoty SS Galicien. Wspomniane dywizje miały być częściowo rozbite, ponieważ wracały z boju. Jednocześnie awizowano zbliżanie się wojsk radzieckich w okolice Otwocka. Powyższe dane zakomunikowane zostały dowódcom rejonów na odprawie u Komendanta obwodu wieczorem w przeddzień wystąpienia.




Struktura, zadania i wyposażenie
II  rejonu III Obwodu Wola na godzinę "W"


  • Dowódca II rejonu III Obwodu Wola; - kpt "Hal" Wacław Stykowski  
  • Z-ca Dowódcy II rejonu III Obwodu Wola; - por. "Wit" Stanisław Lubański

Dowództwu rejonu były bezpośrednio podporządkowane:

  • służba duszpasterska - kapelan "Struś" Władysław Zbłowski 
  • służba łączności - dowódca plut. "Chmurka" Halina Zielińska-Stykowska 
  • sześciu łączników ("Zając" Józef Gajos, reszta NN) 
  • służba kwatermistrzowska - kwatermistrz st. sierż. "Groźny" Stanisław Zieliński 
  • służba transportu plut. "Powolny" Lucjan Drygiel 
  • kierowca "Hrabia Oleś" Pilak 
  • adiutant dow. rej. ppor "Jarzębina" Paweł Wiśniewski 
  • zwiad, oficer broni st.sierż. "Nowina" Czesław Kołtun 
  • zastępca st. sierż."Mały" Włodzimierz Kurowski


W rejonie II zorganizowano 4 zgrupowania plutonów:
  • zgrupowanie I por. "Wit" Stanisław Lubański (zadanie: Zdobycie Naftusi) 
    • pluton - ppor. "Jaśmin" Władysław Kulasek 
    • pluton - ppor. "Jaśmin" Władysław Kulasek  
    • pluton - ppor. "Orzech" Eugeniusz Oleszkiewicz
  • zgrupowanie II mające ppor. "Gromada" Aleksander Połoński (zadanie: przejęcie szkoły przy ulicy Ożarowskiej) 
    • pluton - ppor. "Numa" Roman Wojciechowski 
    • pluton - plut. "Doliwa" Michał Fejdak 
    • pluton - pchor. "Ryś I" 
    • pluton - ppor. "Oksa"
  • zgrupowanie III - por. "Ostoja" Romuald Podwysocki (zadanie: zabezpieczenie operacji przeprowadzanej przez zgrupowanie II na pętli tramwajowej linii 9 od strony Ulrychowa oraz wzdłuż ulicy Ks. Janusza w kierunku szkoły na Ożarowskiej) 
    • pluton - ppor. "Laos" Franciszek Leon Potocki 
    • pluton - ppor. "Błysk" Stanisław Biernaciak
  • zgrupowanie IV - ppor. "Prus" Herman Głowacki (nie stawił się w godzinie "W") 
     Zadanie: opanowanie koszarów Werkschutz przy ulicy Sokołowskiej 
    • pluton - chor. "Zbroja" (przystąpił do walk z opóźnieniem) 
    • pluton - pchor. "Mika" Mikołajczyk (przystąpił do walk z opóźnieniem)
     
     Zadanie: szkoły przy ulicy Gostyńskiej
    • pluton - ppor. "Żar" Czesław Więcko 
    • pluton - pchor. "Ryś II" Marian Lewandowski


Wg otrzymanych od dowódców zgrupowań meldunków, o godz. 16.30 stawiło się ok. 80% stanów t.j. około 600 powstańców.


Stan uzbrojenia w Rejonie II był wysoce niewystarczający. Wynosił on:

- 3 rkm
- 47 karabinów piechoty
- 9 pistoletów maszynowych
- 96 pistoletów różnego kalibru
- 37 granatów obronnych
- 200 granatów produkcji konspiracyjnej
- 3800 sztuk amunicji do kb
- 1200 sztuk amunicji do pistoletów maszynowych
- 100 butelek zapalających
- kilkadziesiąt świec dymnych


Wybuch Powstania Warszawskiego. Godzina „W”



Dnia 1 sierpnia 1944 roku o godzinie "W" 11 z 13 plutonów powierzonego mi Rejonu II Obwodu Wola podjęło powstańczą walkę w czterech zgrupowaniach z silnie umocnionym i dobrze uzbrojonym przeciwnikiem. 2 plutony w wyniku nie stawienia się dowódcy zgrupowania, przystąpiły do walki z opóźnieniem.


Walka rozpoczęła o godzinie 16.45 na terenie działania zgrupowania III dowodzonego przez ppor. „Ostoję” Romualda Podwysockiego. Podczas zajmowania stanowisk bojowych na ulicy Górczewskiej u wylotu ulicy Ks. Janusza, oddziały ppor. „Ostoji” zostały zaatakowane przez pododdział pancernej jednostki niemieckiej. Powstańcy starli się z niemieckimi jednostkami nacierającymi od strony Urlychowa. Walka została rozstrzygnięta po godzinnej wymianie ognia. Z pomocą czołgów oddziały zgrupowania III zostały rozproszone ponosząc duże straty. Zdziesiątkowany pluton atakujący pod dowództwem ppor. "Numy" Stanisława Wojciechowskiego, od strony ulicy Zagłoby wycofał się i dołączył do zgrupowania I por. „Wita” Stanisława Lubańskiego. Meldunek złożył mi osobiście ppor. „Ostoja” ok. godziny 17.30 dnia 2 sierpnia. Tego dnia ppor. ”Ostoja”, wraz z dwoma żołnierzami (jeden z nich o pseud. „Złodziej” przyniósł rkm), przedostał się z barykady zbudowanej w międzyczasie na ulicy Górczewskiej na skrzyżowaniu z Płocką. Na zarzut z mojej strony, dlaczego nie nadesłał meldunku o sytuacji w czasie trwania zdarzeń lub zaraz po ich zaistnieniu, oświadczył że nie był w stanie tego zrobić z uwagi na hitlerowców penetrujących cały teren w poszukiwaniu powstańców. Niemcy urządzili na nich obławę mordując schwytanych i dobijając rannych.


Schemat działań II Rejonu III Obwodu Wola,
rysunek sporządzony przez Kpt Hala podczas pobytu w obozie w Murnau

Zgrupowanie II ppor. „Gromady” Aleksander Połoński miało zdobyć szkołę przy ulicy Ożarowskiej u zbiegu z Deotymy. Ppor. „Gromada” dysponował czterema plutonami. Na kilka godzin przed wystąpieniem stan załogi tej szkoły powiększył się do 350 żołnierzy. Dwa plutony miały zaatakować szkołę od strony bloków mieszkalnych osiedla Koło, jeden od strony ulicy Zagłoby (ul. Zagłoby obecnie nie istnieje, znajdowała się pomiędzy ulicami: Górczewską i Deotymy na terenie parku Moczydło). Ponadto, dwie drużyny miały zaatakować wejście do szkoły od strony plebanii znajdującej się naprzeciw głównego wejścia po ostrzelaniu i obrzuceniu granatami bunkra znajdującego się przy tym wejściu. Powodzenie akcji zależało od zaskoczenia i sprawnego wykonania uderzenia na bunkier oraz opanowania głównego wejścia do szkoły. Nieprzyjaciela nie udało się zaskoczyć. Z chwilą pojawienia się powstańców od strony linii kolei obwodowej, zasypał ich gęstym i celnym ogniem. Niemcy strzelali nie tylko od strony szkoły (od frontu), ale także od strony "Naftusi" (od tyłu). Dodatkowy ostrzał nieprzyjaciel prowadził z wiaduktu kolejowego przy skrzyżowaniu Obozowej z Wawrzyszewską, na który o godzinie 16.45 popełzło kilka czołgów niemieckich. Wiadukt ten miał być o godzinie 17-tej wysadzony przez saperów Okręgu, lecz nie zostało to wykonane. Z dużymi stratami plutony wycofały się na podstawy wyjściowe, a nieprzyjaciel przystąpił do przeciwnatarcia. Szybko złamał opór słabo uzbrojonych powstańców (jak wspominał ppor. "Gromada" mieli na wyposażeniu jedynie 8 karabinów) i doprowadził do ich rozproszenia. Wymiana ognia trwała do godziny 18-tej, następnie Niemcy rozpoczęli wyłapywanie ukrytych w blokach osiedla powstańców. Ze zgrupowania II do mojego miejsca dowodzenia przedostało się dnia 1 sierpnia około godziny 21.30 13-tu żołnierzy, którym na tym terenie w roli przewodników służyli trzej żołnierze Armii Ludowej. Po zrelacjonowaniu wydarzeń na Kole, przez żołnierzy AL., udali się oni w kierunku ulicy Młynarskiej. Zostali poinformowani, że aż do ulicy Wolskiej nie natkną się na nieprzyjaciela.

W trudnej sytuacji znaleźli się żołnierze zgrupowania IV. Przyczyną tego, było nie stawienie się ich dowódcy, ppor. „Prusa” o godzinie "W" na wyznaczony miejscu zbiórki. Dwa plutony tego zgrupowania miały za zadanie zaatakować od ulicy Sokołowskiej koszary Werkschutzu i służby ochrony kolei Bahnschutzu, w których znajdowało się 300 uzbrojonych niemieckich wartowników. Pozostałe dwa plutony miały zadanie zaatakować i przejąć szkołę przy ulicy Gostyńskiej. W efekcie braku dowódcy, plutony odpowiedzialne za atak na koszary Werkschutzu i służby ochrony kolei Bahnschutzu nie przystąpiły do działania. Brak dowódcy zdezorganizował działania tych plutonów. Po wykonaniu zadania miały być wyznaczone przez dowódcę zgrupowania placówki na skrzyżowaniu z ulicą Wolską. W placówkach poszczególne drużyny miały objąć aktywną obronę ulicy Wolskiej. Pozostałe dwa plutony przystąpiły do wykonania zadania i z sukcesem zdobyły szkołę przy ulicy Gostyńskiej.

Najstarsze stażem okupacyjnym i złożone w dużej mierze z żołnierzy września zgrupowanie I pod dowództwem por. „Wita” Włodzimierza Lubańskiego, (z-cy dow. II Rejonu), miało uderzyć na załogę składnicy materiałów pędnych potocznie zwaną Naftusią. Dwa plutony s.sierż. „Jaśmina” (później ppor.) Władysława Kulaska, miały zaatakować z prawej flanki wzdłuż ulicy Tatarskiej, a jeden pluton pod dowództwem st. sierż. „Orzecha” (później ppor.) Eugeniusza Oleśkiewicza miały zaatakować od strony lasku na Kole poprzez linię kolei obwodowej. Podstawą wyjściową zgrupowania były domy przy ulicy Wawrzyszewskiej z obu stron ulicy Św. Stanisława. Uderzenie miało w pierwszym etapie zlikwidować wieże strażnicze, a następnie sforsować ogrodzenie od strony ulicy Wawrzyszewskiej. Odpowiedni sprzęt został przygotowany.

Razem z por. „Witem”, dowódcą zgrupowania I, byliśmy zaniepokojeni. Dochodziła godzina „W”. Słychać już było strzelaninę z okolic cmentarza, a do zgrupowania nie dotarła jeszcze broń z magazynu rejonu. Wyszedłem na ulicę Św. Stanisława w momencie, w którym nadjeżdżał wóz konny eskortowany przez pełniącego obowiązki oficera broni s.sierż. „Nowinę” Czesława Kołtuna oraz jego zastępcę sierż. „Małego” Włodzimierza Kurowskiego wraz z kilkoma powstańcami. Chwilę wcześniej wyminął ich samochód żandarmerii nie wszczynając walki. W chwili, kiedy wóz konny wjeżdżał na teren garbarni Arensa, gdzie znajdowała się również moja kwatera, rozpoczęła się gęsta strzelanina na osiedlu Koło. To zgrupowanie III ppor. „Gromady” rozpoczęło natarcie. Ok. godziny 18-tej usłyszałem od strony ulicy Sokołowskiej i Górczewskiej odgłosy strzelaniny. Okazało się później, że dwa plutony zgrupowania IV pod dowództwem por. „Żara” i st.sierż. „Jarskiego” rozpoczęły zakończony powodzeniem atak na szkołę przy ulicy Gostyńskiej. Odezwał się także niemiecki karabin maszynowy z wieży strażniczej przy torach kolejowych z lewego skrzydła zgrupowania por. „Wita”. Kierował on jednak ogień ponad nasypem kolejowym, prawdopodobnie na pluton idący do ataku od strony ulicy Zagłoby na szkołę przy ulicy Ks. Janusza. Od czasu do czasu ostrzeliwał front domów przy ulicy Wawrzyszewskiej.

Rozpoczął się rozdział przywiezionej broni pomiędzy plutony zgrupowania I. W tej sytuacji nie zaistniała możność uderzenia punktualnie o godzinie 17-tej. Po zapoznaniu się z sytuacją (wiadukt nad skrzyżowaniem Obozowa/Wawrzyszewska zajęty przez nieprzyjaciela prowadzącego silny ostrzał od strony "Naftusi") i meldunkami otrzymanymi z innych zgrupowań, nie istniała moim zdaniem, jak również zdaniem por. „Wita”, dowódcy zgrupowania I, możliwość i szansa zaatakowania z powodzeniem obiektu „Naftusi”. Poleciłem wstrzymać działanie na tym kierunku. Po wygaśnięciu ognisk walk na Kole oraz na ulicy Gostyńskiej i otrzymaniu meldunku o zajęciu szkoły, udałem się do plutonów ppor. „Żara” i s.sierż. „Jarskiego” w celu stwierdzenia efektów ataku na szkołę przy ulicy Gostyńskiej. W efekcie ataku wzięto do niewoli kilkunastu jeńców i zdobyto kilkanaście karabinów. Pozytywne zakończenie ataku było możliwe, ponieważ część niemieckiej załogi wycofała się ze szkoły niezauważona przez obserwujących rano 1 sierpnia. Okazało się, że w szkole znajdowało się około 50-ciu niemieckich żołnierzy, z których większość wycofała się w czasie obrony w kierunku tzw „jajczarni” czyli składnicy środków żywnościowych znajdującej się poza obwodową linią kolejową.

Po powrocie na kwaterę przy ulicy Św. Stanisława, rozważyłem naszą obecną sytuację. Dochodziła godzina 21. Wystąpienie zgrupowań rejonów nie osiągnęło zamierzonego powodzenia. Zgrupowanie III ppor. „Gromady” przestało istnieć. Meldunku z rejonu działania zgrupowania II ppor. „Ostoja” nie otrzymałem. Stan rejonu został także pomniejszony rozproszeniem zgrupowania III oraz jego stratami w zabitych i rannych. W ocenie bojowej nie dostrzegałem szans zdobycia obiektów, których nie udało się zająć w godzinach „Wystąpienia”. Zagrożony od zachodu wzdłuż ulicy Obozowej, Górczewskiej i Wolskiej, odsłonięty, a więc również zagrożony od południa, z niewiadomą w kierunku północy (dopiero po południu w dniu 2 sierpnia dowiedziałem się o zgrupowaniu „Kedyw” płk. „Radosława”).Postanowiłem przejść do obrony. Ok. godziny 23.30 wydałem rozkaz:
- zgrupowanie I por. „Wit” - przygotować obronę na odcinku ulic Św. Stanisława - Obozowa - Ostroroga - Młynarska do cmentarza Kalwińskiego. Przystąpić do zbudowania barykad na skrzyżowaniach ulic;
- plutony ppor. „Żar” i "Ryś II" – przygotować obronę na odcinku Płocka - Działdowska róg Górczewskiej - Tyszkiewicza obustronnie ulicy Górczewskiej i zapewnić obronę Płockiej;
- plutony chor. "Zbroi" i pchor. "Mika" - przygotować obronę wzdłuż północnej strony ulicy Wolskiej przystępując bezzwłocznie do budowy barykad na skrzyżowaniach z ulicą Wolską ulic: Płockiej, Działdowskiej, Staszica i Marynarskiej.

Oddziały nawiążą współdziałanie z sąsiadami. Wykonanie meldować na Plac Opolski 4 dowódcy Rejonu.

Po wydaniu rozkazów udałem się na ulicę Górczewską 4 do kwatery mjr. "Waligóry". W obecności por. "Wilnianina" złożyłem meldunek o sytuacji i wynikach 7-mio godzinnego boju, w rezultacie czego zmuszony byłem wydać rozkaz przejścia do obrony i budowy barykad. Dowódca obwodu decyzję przeze mnie podjętą zatwierdził.

Przystąpiłem do zorganizowania m. p. na Placu Opolskim 4. Na kwatermistrza wyznaczyłem st.sierż. "Groźnego" Stanisława Zielińskiego, na zastępcę plut. "Grabę" Wacława Grabarczyka.

Inspekcję, organizujących obronę plutonów, przeprowadziłem tuż przed świtem. Padał deszcz.

Kolejne dni powstania


Według:
1. A.Borkiewicz - Powstanie Warszawskie 1944, Warszawa 1957;
2. J. Kirchmayer- Powstanie Warszawskie, Warszawa 1973;
3. Ks. W. Zbłowski- Wspomnienia Kapelana "Strusia", Warszawa 1993.

4. Tadeusz Zarzycki - Pierwszy i ostatni dzień, Londyn 1974.

W ciągu nocy z 1 na 2 sierpnia, z ofiarną pomocą ludności cywilnej, zbudowano na Woli barykady.

Barykada na skrzyżowaniu ulic: Wolskiej i Młynarskiej

2 sierpnia o godzinie 7 rano tyraliera kompanii niemieckiej wsparta samochodami opancerzonymi próbowała dojść ogrodami do barykad na ulicy Wolskiej i Górczewskiej. Natarcie to załamało się na wysokości ulicy Płockiej w ogniu prowadzonym przez plutony chor. "Zbroi" i pchor. "Mika". Jednocześnie od strony Koła ulicą Wawrzyszewską w kierunku Młynarskiej przesunęły się zespoły czołgów, zmuszając pluton chor. "Zbroi" do odwrotu na główną linię oporu u zbiegu ulicy Obozowej z Młynarską. O godzinie 11-tej rozpoczęło się powtórne natarcie na ulicę Wolską i Górczewską, poparte kilkoma czołgami i ogniem granatników. Nieprzyjaciel sforsował barykady na wysokości ulicy Płockiej i dotarł Górczewską do barykady przy Działdowskiej. Załoga barykady przy Działdowskiej została zepchnięta do nieukończonej barykady przy ulicy Tyszkiewicza. Ulicą Wolską czołgi dotarły do głównej barykady przy skrzyżowaniu ulic Wolskiej i Młynarskiej bronionej wspólnie przez plutony AL sierż. "Mirka" i ppor. "Stacha", oddziały kpt. Wagi i oddział kpt. "Hala". Idąca za czołgami niemiecka piechota podpalała domy. Barykadę na Wolskiej utrzymano do dnia następnego.

3 sierpnia przed godziną 8 rano na Wolskiej ukazało się kilka czołgów, przed którymi nieprzyjaciel pędził gromadę mężczyzn i kobiet, mających służyć jako osłona przed ogniem powstańców i siła robocza do rozbierania barykad. Barykady przy Wolskiej nie uległy. Czołgi i działa szturmowe rozwalały ściany domów i barykadę, lecz obrzucane butelkami zapalającymi wycofały się po godzinie walki. O godzinie 10.30 Niemcy ponowili natarcie. Natarcie objęło także ulicę Górczewską. Za osłoną polskiej ludności szły czołgi, a za nimi postępowały oddziały piechoty. Pomimo zaciętej obrony i strat wśród nieprzyjaciela, kolumna czołgów koło południa zbliżyła się do barykady. Musiała ją rozbierać ludność, pędzona przez Niemców. Barykada na Wolskiej padła. Odbito ją dopiero wieczorem po kilkugodzinnych walkach. Atak na ulicę Górczewską odparto na wysokości ulicy Działdowskiej. Opuszczenie ulicy Wolskiej wywarło jednak ujemny wpływ na oddziały kpt. "Hala". Wycofali się na cmentarz ewangelicki i w kierunku śródmieścia, by wieczorem powrócić na stanowiska. Oddziały wolskie poniosły poważne straty, pomiędzy rannymi znaleźli się kpt. "Hal" Wacław Stykowski i jego zastępca por. "Wit" Włodzimierz Lubański. O godzinie 20-tej lotnictwo niemieckie dokonało pierwszego nalotu na Wolę, ostrzeliwując domy i ulice karabinami oraz z działek pokładowych.



Od świtu 4 sierpnia obrońcy poprawionych barykad na ulicy Wolskiej i Górczewskiej znaleźli się pod ogniem niemieckich granatników strzelających z okolicy kościoła Św. Stanisława. Posuwające się ku barykadom patrole niemieckie wycofały się przed godziną 8 w stronę toru kolejowego. Na niebie pojawiły się klucze nurkowców na pułapie 1500 m, bombardując stanowiska powstańcze na Wolskiej, Górczewskiej i wzdłuż Młynarskiej. Bezpośrednio po nalocie oddziały bojowe wroga przystąpiły z kilkoma czołgami do natarcia ulicą Wolską, Górczewską, Żytnią i Długosza. Ok. godziny 11 Niemcy zbliżyli się do barykad, napotkawszy zdecydowaną obronę, wycofali się. Oddziały kpt. "Hala", którym z pomocą pospieszyła grupa ppłk "Radosława", były już przemęczone kilkudniowym wysiłkiem bojowym.


Noc z 4 na 5 sierpnia minęła na Woli spokojnie. Po ciężkiej walce dziennej, nieprzyjaciel zachowywał się biernie. Wg. relacji kpt. "Hala", najważniejszą na Woli barykadę na skrzyżowaniu Wolskiej i Młynarskiej znacznie wzmocniono i wykopano rów przeciwczołgowy.

Przygotowanie rowu przeciwczołgowego na Woli

5 sierpnia około godziny 1.15 w nocy nadleciały zapowiedziane wcześniej samoloty sił sprzymierzonych i dokonały zrzutu na cmentarze: żydowski i powązkowski oraz częściowo w okolice ulicy Młynarskiej. Lwią część zrzutów, jak relacjonuje kpt "Hal", uchwyciły oddziały Radosława jednakże i to, co przypadło oddziałom wolskim , pozwoliło na odpieranie ataków. O świcie oddziały powstańcze na Woli obsadziły ulicę Młynarską z wysuniętym lewym skrzydłem na Działdowskiej.



 
Zaporę na głównym kierunku tworzyły oddziały w sile 400 żołnierzy III Obwodu Wola, AL i OWPPS. Dowództwo nadal mieściło przy ulicy Górczewskiej 4. Barykadę na Górczewskiej obsadził pluton ppor. "Żara" z IV zgrupowania, II Rejonu Obwodu Wola, luzując kompanię por. "Jaśmina". Dowódca zgrupowania, ranny kpt. "Hal", po obejściu stanowisk bojowych, udał się na założeniu opatrunku do szpitala. Około godziny 7 rano zaczęło się rozwijać od obwodowego toru kolejowego potężne natarcie wojsk niemieckich. Wg relacji kpt. "Hala", ogarniało szerokość kilometra, ulicami Siedmiogrodzką, Kalinki, Wolską, Górczewską, Żytnią i Długosza. Natarcie objęło także zajezdnię tramwajową. Na stanowiska powstańcze skierowany został potężny ogień ciężkich karabinów maszynowych, granatników oraz dział z czołgów i artylerii. Bombowce nadlatujące kluczami i pojedynczo obrzuciły bombami skrzyżowania ulic z Młynarską, plac Opolski, oraz okolice cmentarzy. Wszystkie oddziały powstańcze oraz ludność cywilna, poniosły straty. Bezpośrednio po nalocie nieprzyjaciel przystąpił do natarcie. Barykadę przy ulicy Górczewskiej zniszczył ogień dział nadciągającego pociągu pancernego. Zdziesiątkowany pluton ppor. "Żara" wycofał się w kierunku ulicy Tyszkiewicza. Barykada na Wolskiej wytrzymała napór, ale koło południa Niemcy zajęli zajezdnię tramwajową i powstańcy znaleźli się pod uderzeniem bocznym. Mjr Waligóra został ranny. Nierozbita kompania chor. "Jaśmina" i pluton chor. "Zbroi" wycofały się do szpitala Karola i Marii. Tam objął je kpt. "Hal" obsadzając skrzyżowanie ulic Gibalskiego z Żytnią. Tego dnia Niemcy ponieśli ciężkie straty, zwłaszcza oddziały brygady Dirlewangera. Dowódca grupy, gen. policji Reinfarth stwierdził, że niemieckie natarcie posunęło się tylko nieznacznie, gdyż Polacy stawili zacięty opór, a Niemcom brakuje ciężkiej broni.

Jak wspomina ks. Zbłowski, dnia 5 sierpnia nastąpił silny atak czołgów niemieckich na barykadę przy ulicy Górczewskiej - róg Działdowskiej, przy szpitalu Płockim. Po południu - mimo umocnień w formie głębokiego przeciwczołgowego rowu i barykady - powstańcy nie wytrzymali morderczego ognia i ataku piechoty niemieckiej. Uciekli z barykady. Sytuację uratował kpt. "Hal", jego adiutant i Maciej, jeden z podporuczników, rzucając się na barykadę (no i kapelan, który akurat się tam plątał). Ludzie widzac to powrócili, ale w tym momencie pocisk z czołgu - tygrysa rozerwał się na barykadzie, ranił kapitana "Hala", adiutanta "Jarzębinę", i tego podporucznika. Jednak atak został odparty, ale kapitana i adiutanta odniesiono na noszach do szpitala Karola i Marii na Lesznie. Równocześnie wezwano kapelana do cięzko rannego powstańca, leżącego w najbliższej sieni domu na Górczewskiej. Dobiegam i widzę, że od strony jego głowy klęczy sanitariuszka z Wroniej, pracująca w szpitalu Karola i Marii. Klękam przy nim. W pewnym momencie zacyna ona wrzeszczeć, że kapelan też ranny, czego absolutnie nie czułem. Patrzę, a dookoła nogi kałuża krwi. Walimy od razu do punktu opatrunkowego w piwnicy. Tam zbadał mnie lekarz i niczego poważnego się nie doszukał, ale nogę owinięto. Dano mi w ręce dwie laski, do pomocy sanitariuszkę i kazano prowadzić do szpitala Karola i Marii. Tam już leżał kapitan "Hal" i adiutant. Gdy się pokazałem, to "Hal" powiedział do lekarzy:

- Weźcie najpierw rabina, bo on był najbliżej pocisku! Znowu mnie obmacano, ale nie doszukano się niczego i kazano tylko leżeć. Powiadam więc lekarzowi, że mam zaraz pogrzeb kapitana "Wrony" - który też zginął w tym ataku - i zaraz wracam. Ale nim tam dotarłem, pogrzeb odprawił inny ksiądz, a ja potem omijałem szpital w promieniu jakiegoś pół kilometra, żeby mnie tam nie ściągnęli. A i kapitan "Hal" szczęsliwie wydostał się ze szpitala, ale także o dwóch laskach. Poszedłem z nim na nocleg na ulicę Wronią, ale spaliśmy tylko do północy, bo ataki niemieckie trwały nieustannie, a osłabiony i bez dowódcy nasz oddział zaczął się wycofywać. Na drugi dzień część oddziału, pod dowództwem por. "Wita" i por. "Ostoi", wycofała się do Śródmieścia, a porucznicy "Prus" i "Żar" przeszli do oddziałów Armii Ludowej, gdzie obiecywano im stopnie majora.

6 sierpnia o godz. 7.00 rano silne bombardowanie lotnicze objęło ulicę Chłodną, Elektroralną, Ogrodową, Krochmalną, Grzybowską i rejon placu Grzybowskiego, Twardą, Śliską, i Złotą. Cały ten teren stanął w płomieniach, które utrudniły obustronną walkę. Wskutek nalotu został zdezorganizowany działający w tym rejonie batalion "Chrobry I". Utrzymywał on ulicę Wronią, skrzyżowanie jej z ulicą Ogrodową, z Chłodną, z Krochmalną i Grzybowską. Obwód batalionu znajdował się w browarze Haberbuscha na rogu Żelaznej i Krochmalnej. Na terenie tego batalionu znajdowały się także odrzucone z ulicy Młynarskiej resztki oddziału kpt. "Hala" i pluton AL sierż. "Mirka".



Batalion Dierlenwangera uderzył około godz. 10.00 wzdłuż Ogrodowej, Chłodnej i Krochmalnej. Najsilniejszy był napór na barykadę przy skrzyżowaniu Chłodnej z Wronią. Po stronie polskiej dał się wnet odczuć brak amunicji. Około godziny 12.00 lewe skrzydło batalionu "Chrobry I" wycofało się na plac Mirowski do gmachu Sądów przy ulicy Leszno. Około godziny 13.00 załamała się obrona płonących ulic Ogrodowej i Chłodnej i reszta batalionu "Sosny" wycofała się na ulicę Białą i przez nią również do gamchu Sądów. Jedynie na Grzybowskiej pozostał oddział batalionu "Chrobry I" oraz oddział kpt. "Hala" (ogółem około 200 powstańców). O zmierzchu oddział kpt. "Hala" obsadzał: południową stronę ulicy Chłodnej na stanowiskach obronnych wzdłuż Żelaznej do Krochmalnej frontem w kierunku zachodnim oraz wzdłuż Krochmalnej frontem na północ z budującymi się barykadami na skrzyżowaniach Krochmalnej z ulicami Waliców, Ciepłą i barykadą przy wylocie Grzybowskiej na ulicę Graniczną.

Jak podaje Tadeusz Zarzycki, w książce "Pierwszy i ostatni dzień", kpt. "Hal" (Wacław Stykowski) był klasycznym typem dowódcy powstańczego. Szczupły, niezbyt wysoki, o gorejących oczach i sugestywnym spojrzeniu, wyrażającym siłę i odwagę. Opanowany, mówiący nieco powolnym i przyciszonym głosem, ale dosadnie i rzeczowo. W konspiracji i w dniu wybuchu powstania dowodził III Rejonem w Obwodzie Wola. Od chwili oddania pierwszych strzałów, znalazł się pod miażdżącym ogniem przeważających sił nieprzyjaciela, usiłującego za wszelką cenę i przy zastosowaniu barbarzyńskich środków przebić żywotną linię komunikacyjną przez Wolską, Chłodną i Plac Żelaznej Bramy. W tych nierównych walkach, broniąc twardo każdej barykady, chłostanej huraganowym ogniem, i każdego załomu ulicy, oddział Hala krwawiąc obficie i ponosząc ogromne straty w ludziach wycofał się krok za krokiem w kierunku Śródmieścia.


Kpt. "Hal" po wycofaniu się z Woli do Śródmieścia w rozmowie z autorem książki;
źródło: "Pierwszy i ostatni dzień", autor Tadeusz Zarzycki

















W meldunku złożonym zastępcy komendanta IV Rejonu kpt. "Hal" podaje:

Na odcinek (IV Rejonu, Obwodu Śródmieście) przybyłem w dniu 6 lub 7 sierpnia, po wycofaniu się częścią sił z Woli. Po porozumieniu się z mjr. Sosną (na m.p. u Haberbusha, między ulicami Towarową, Grzybowską, Krochmalną, Żelazną), któremu wskazałem na konieczność obrony ulic Okopowej i Towarowej, a szczególnie punktów Leszno-Chłodna-Krochmalna - przybyłem na ulicę Grzybowską 22. Spotkałem tam por. Lecha, którego w obronie natychmiast wsparłem, bowiem Sosna wycofał się w kierunku Starego Miasta z nieznanych mi powodów. Na prędce zorganizowana linia obrony została wzmocniona do 10 sierpnia i w toku ciężkich, zmiennych walk przesunięta po 15 sierpnia na linię nową.

Jak podaje A. Borkiewicz,

W dniu 7 sierpnia od wczesnego rana nowa fala znacznych sił niemieckich napłynęła od Woli, wlewając się w Chłodną, Krochmalną i Grzybowską. Oddziały policji niemieckiej podpalały tam systematycznie dom za domem, wypędzały ludność, dokonując przy tym morderstw i gwałtów. Ulicą Chłodną, na czele kolumny nieprzyjacielskiej, posuwały się dwa czołgi z oddziałem SS - około 150 Niemców. Był to II Bat. brygady Dirlewangera, pędzący przed sobą gromadę polskiej ludności jako osłonę.

Nieprzyjaciela wstrzymał ogień placówek por. Lecha Grzybowskiego, kpt. Hala, przesuniętych na Grzybowską i ich przeciwuderzenia tak, że dopiero około południa Niemcy dotarli do pl. Żelaznej Bramy, wsparci posiłkami od Ogrodu Saskiego.

W dniu 8 sierpnia w Śródmieściu północnym Niemcy próbowali zabezpieczyć ruch swych oddziałów na przebitej trasie Chłodna-Ogród Saski przez odepchnięcie od niej oddziałów powstańczych ku południowi - poza ulicę Grzybowską. O godzinie 12.45 barykada chor. Konrada z oddziału kpt. Hala na skrzyżowaniu ulic Grzybowskiej i Walicowej przytłoczona została ogniem działowym i karabinów maszynowych dwóch czołgów, pod których osłoną ruszyło natarcie niemieckie, obejmując także placówkę na skrzyżowaniu Ciepłej z Grzybowską. Powstańcy wytrzymali na stanowisku, zmuszając nieprzyjaciela do odwrotu; utrzymano także koszary policji przy ulicy Ciepłej. W tym czasie oddział por. Janusza u zbiegu Rynkowej z Grzybowską rozbił policję niemiecką, która na dwóch samochodach, ubezpieczonych przez motocyklistów, podjechała do polskiej barykady. Zaskoczeniu ogniem pistoletów maszynowych i granatami Niemcy mieli 25 zabitych, uciekając ku Halom Mirowskim oba samochody spłonęły; straty polskie wyniosły tylko kilku rannych.



Jak podaje T. Zarzycki,

Hal usiłował początkowo odtworzyć w Śródmieściu III Rejon Obwodu Wola, co - poza tradycją - nie miało żadnego uzasadnienia. Oddział Hala przekształcono w batalion im. Sowińskiego i wcielono do IV Rejonu Obwodu Śródmieście. Przez pewien czas oddział składający się wówczas tylko z ok. 100 ludzi (w tym 11 oficerów) używał nazwy "Lwów z Woli". Po reorganizacji Batalion Sowiński liczył ok. 250 powstańców. Oddział kpt. Hala stał się trzonem obrony na odcinku frontu opuszczonego przez kpt. Sosnę po przejściu jego na Stare Miasto. Walczył zatem w sektorze ulic: Wroniej, Krochmalnej, później Grzybowskiej, Bagno, Twardej i Placu Grzybowskiego. Brał też udział w walkach o koszary policji przy ulicy Ciepłej , które w okresie powstania przechodziły parokrotnie z rąk do rąk. Barykady Hala, jak i inne od zachodu i północy, były celem stałych, wzmożonych uderzeń broni pancernej i piechoty niemieckiej, przytłaczane skoncentrowanym ogniem dział szturmowych i moździerzy. Ataki te wytrwale odpierały zahartowane w boju oddziały powstańcze, zadając wrogowi straty w spalonych czołgach i samochodach pancernych a także w masie atakujących żołnierzy wdzierających się na bronione uparcie barykady. Oddziały Hala w tych nieustępliwych walkach ponosiły dotkliwe straty.

W śródmieściu północnym (A. Borkiewicz) oddział Chrobry II usadowiwszy się w browarze Haberbuscha na Żelaznej, wyrzucił 11 sierpnia niemiecką placówkę ulokowaną w ruinach domów u zbiegu Łuckiej i Ceglanej z Żelazną, oraz wysunął swe placówki na Żelaznej ku północy i na Walicowie ku wschodowi, a oddział kpt. Hala obsadził ulicę Krochmalną.

W sobotę dnia 12 sierpnia Niemcy zaatakowali z dwóch stron - od północy i południa, oddziały mjr. Zagończyka w IV Rejonie Śródmieścia. Od rana grupa "Chrobry II", oddziały kpt. Hala i por. Janusza znalazły się pod ogniem artylerii i granatników. Wiele domów ogarnął pożar. Po południu nastąpiło gwałtowne uderzenia nieprzyjaciela - wsparte wzmożonym ogniem działowym - wzdłuż ulic: Żelaznej, Walicowa i Ciepłej. Pod tym naporem zmęczone oddziały powstańcze zaczęły ustępować. Na Ciepłej powstrzymano wroga pod koszarami policji, lecz padły barykady na Grzybowskiej, przy Walicowie i Żelaznej. Koło godziny 17-tej energiczne przeciwuderzenie powstańców odrzuciło nieprzyjaciela z Grzybowskiej aż do Chłodnej. Z powrotem obsadzono ulicę Krochmalną od Żelaznej po Ciepłą włącznie, lecz cała ta część dzielnicy przedstawiała pas zgliszcz i ruin. Jako odwód tego odcinka mjr. Zagończyk zaczął organizować z różnych drobnych oddziałów batalion kpt. Ruma. Zaczątkiem tego oddziału stała się kompania WSOP por. Romańskiego i plutony ppor. Iskry i ppor. Warty rozbitego X zgrupowania por. Ostoi, wreszcie oddziały kap. Jura i ppor. Corda - razem około 205 powstańców wraz z kobietami.

W niedzielę 13 sierpnia ppłk Radwan przygotowywał natarcie w kierunku Starego Miasta. Działaniem miał kierować mjr Zagończyk, który w tym czasie odpierał silny napór nieprzyjaciela na Al. Jerozolimskie od pl. Starynkiewicza i od Chłodnej na ulicę Grzybowską. We wczesnych godzinach rannych bataliony Brygady RONA Kamińskiego obsadziły opuszczoną przez powstańców zachodnią (nieparzystą) stronę Al. Jerozolimskich od ulicy Chałbińskiego aż po pl. Zawiszy Czarnego, przystępując do wyparcia powstańców z Dworca Pocztowego i Domu Kolejowego. Około godziny 7-ej oddziały por. Zdunina znalazły się pod silnym ogniem.

W tym samym czasie oddziały por. Lecha Grzybowskiego, kpt. Hala, por. Janusza i kpt. Ruma na odcinku północnym odparły nowy, gwałtowny atak własowców i policji niemieckiej od ulicy Chłodnej i pl. Żelaznej Bramy poprzedzony ogniem baterii artylerii, kilku dział szturmowych i licznych granatników. Znów pożary objęły tę część Śródmieścia. Silniejsze starcia wywiązały się przy barykadach na skrzyżowaniach ulicy Grzybowskiej z Żelazną i Walicowem. Barykady te obroniono przeciwuderzeniami. Wysunięto placówki na ulicę Wronią, odrzucając własowców z powrotem na Chłodną. Barykadę u zbiegu Rynkowej i Grzybowskiej utrzymano po zaciętej walce, Niemcy atakowali ją od narożnika Krochmalna/Rynkowa. W walkach na Grzybowskiej zdobyto ręczny karabin maszynowy i kilka karabinów ze sporą ilością amunicji.

Nieprzyjaciel poniósł dotkliwe straty w kilku zabitych i rannych. Wieczorem 13 sierpnia mjr Zagończyk przystąpił do nakazanego natarcia na Hale Mirowskie ku Staremu Miastu. Główne uderzenia otrzymał świeżo przybyły batalion por. Harnasia, który o godz. 20-tej, przedzierając się wśród płonących jeszcze domów, zajął stanowiska wyjściowe na ulicy Krochmalnej, od Żelaznej po Ciepłą, oraz na Rynkowej (por. Janusz). Lewe skrzydło natarcia utworzyły kompanie rtm. Karola i por. Jaremy z grupy Chrobry II pod dowództwem kpt. Proboszcza. W drugim rzucie na Ceglanej stanął oddział kpt. Hala z Woli nazwany batalionem im. Sowińskiego. Od Zachodu ubezpieczały działania oddziały grupy Chrobry II obsadziwszy zbieg Ceglanej i Łuckiej z Żelazną.



Wysłane ku Chłodnej patrole bojowe rozpoznały stanowiska placówek nieprzyjaciela, obudziły jednak jego czujność wywołując ostrą strzelaninę. Po jej ustaniu por. Harnaś dał rozkaz do natarcia. Energiczne uderzenie, zahamowane nieco po kilku minutach ogniem ciężkich karabinów maszynowych, w dalszym ruchu wyrzuciło za pomocą granatników placówki nieprzyjaciela. Walka trwała do godziny 1-ej, o której por. Harnaś - wobec ogromnej przewagi ognia nieprzyjaciela - wycofał swe kompanie na stanowiska wyjściowe na Krochmalnej i Grzybowskiej pozostawiając ubezpieczenia przy ul. Chłodnej do godziny 3-ciej nad ranem. Oddziały kpt. Proboszcza pozostały do świtu na Chłodnej, następnie po walce z czołgami powróciły na swe stanowiska na ulicy Grzybowskiej i Żelaznej. Na odcinku tym pozostały kompanie por. Harnasia, wchodząc czasowo w skład grupy Chrobry II mjr. Zygmunta. Przebicie połączenia ze Starym Miastem nie powiodło się.

We wtorek 15-go sierpnia oddziały mjr Zagończyka znalazły się od godz. 4-tej rano pod gwałtownym ogniem artylerii, dział szturmowych i licznych miotaczy min oraz granatników; nawały ognia ześrodkowały się na Krochmalnej i Grzybowskiej. Wkrótce ocalałe dotąd w tej części miasta domy stanęły w płomieniach. Placówki powstańcze ogarniał nadto ogień ciężkich karabinów maszynowych od Chłodnej. Po kilkugodzinnym przygotowaniu ogniowych, ok. godz. 10-tej, ulicami Ciepłą, Waliców, Żelazną rozwinęło się natarcie całych plutonów i kompanii, uszykowanych w głąb. Powstańcy Śródmieścia zetknęli się po raz pierwszy z tak silnymi uderzeniami. Odrzucone w zaciętej walce czołowe oddziały wroga wnet wracały do boju z powrotem, zasilane odwodami. Oddziały por. Lecha-Grzybowskiego, por. Harnasia i kpt. Hala stopniowo zostały jeszcze zepchnięte z Krochmalnej i Grzybowskiej na linię ulic Ceglanej i Łuckiej, gdzie mjr. Zagończyk szykował odwód do przeciwnatarcia, pod osłoną uderzeń zespołów szturmowych pod dowództwem por Harnasia i por. Ostoi. O godzinie 15-tej od Chłodnej Żelazną i Wronią ruszyły do szturmu ciężkie czołgi, podczas gdy inne wjeżdżały od Towarowej w Łucką, Grzybowską na skrzydło powstańców. Od Towarowej Niemcy uderzyli także na pl. Kazimierza. Zatrzymała ich obrona ulicy Miedzianej. Odcinkiem grupy Chrobry II na Wroniej dowodził wówczas kpt. Proboszcz. Zniszczył on przeciwpancernymi pociskami z "piata" ciężki czołg, który dotarł do barykady bronionej przez pluton pdch. Malmara przy skrzyżowaniu Łuckiej z Wronią, lecz drugi czołg przejechał przez barykadę pdch. Jędrka na Grzybowskiej-spalono go butelkami i granatami dopiero pomiędzy Walicowem i Ciepłą, lecz poległ tam raniony serią karabinu maszynowego kpt. Proboszcz, który nadbiegł na wiadomość o przedarciu się czołgu i wziął udział w walce z nim. Inny czołg na rogu Wroniej i Grzybowskiej podpalił, rzuciwszy butelkę z benzyną 12-to letni powstaniec noszący pseud. Tygrys. Padały barykady na Grzybowskiej przy Żelaznej i przy Walicowie. Kompania por. Jaremy z ciężkimi stratami wycofała się do oddziałów kpt. Lecha-Grzybowskiego w fabryce Jarnuszkiewicza, przy Grzybowskiej nr 30. W tym czasie o godz. 15.30 por. Harnaś prowadząc przeciwuderzenie drużynami kompanii "Genowefa" na skrzyżowaniu ulicy Żelaznej z Grzybowską zniszczył drugi czołg i działko przeciwpancerne, zaścielając ulicę Żelazną trupami nieprzyjaciela. Zażarta walka na Żelaznej trwała jednak dalej, gdyż Niemcom przybyły posiłki. Powstańcy ponieśli dotkliwe straty. Również ciężka walka trwała na Rynkowej i Granicznej, którędy nieprzyjaciel nacierał ostro w stronę pl. Grzybowskiego. O godzinie 17.30 rozpoczęło się energiczne przeciwnatarcie oddziałów odwodowych kpt. Hala wzdłuż Ciepłej i mjr Zygmunta wzdłuż Wroniej, na skrzydła atakującego nieprzyjaciela. W przeciwnatarciu wziął udział również oddział por. Ostoi z batalionu "Rum". Uszkodzono dalsze dwa czołgi, zmuszając wroga do ucieczki poza ulicę Krochmalną z ciężkimi stratami w zabitych i rannych. Zabito w tym boju ok. 150 Niemców, wzięto kilkudziesięciu jeńców. Ogółem tego dnia zniszczono lub uszkodzono 7 czołgów, jedno działo ppanc., jeden ckm. Poza wymienionymi odznaczył się sierż. Grześ, który na patrolu rozpoznawczym na ul. Ciepłej zdobył z czterema powstańcami: 1 rkm, 3 karabiny i kilka pistoletów z amunicją. Pierwsze mocniejsze natarcie na Śródmieście zostało odparte. W kompanii "Grażyna" od pocisku moździerza salwowego ("Nebelwerfer" zwany przez powstańców "Krową") zginęło 15-tu żołnierzy. Por. Janusz stracił tego dnia obie dłonie, jego kompanię objął ppor. Ryszard.


Salwa Nebelwerferów nad Warszawą w 1944 roku



15-cm Nebelwerfer 41 na froncie wschodnim
źródło: http://pl.wikipedia.org

W dniu 16 sierpnia (środa) oddziały IV Rejonu mjr. Zagończyka nadal objęte były naporem wroga, który jednak nacierał z mniejszą siłą po porażce dnia poprzedniego, utrzymując ogień artylerii i miotaczy min na cały ten rejon. Okolice te zasnuły znów dymy licznych pożarów. Na odcinku kpt. Gurta pociski zapaliły dom przy ulicy Chmielnej nr 10. Powstał również pożar na Dworcu Pocztowym. Ugaszono go gwałtownym ostrzałem nieprzyjaciela z przeciwległej strony Alej Jerozolimskich. Pod gmachem Wojskowego Instytutu Geograficznego nieprzyjaciel zbudował barykadę, którą powstańcy spalili.

Na odcinkach grupy Chrobry II mjr. Zygmunta, por. Harnasia, kpt. Hala i kpt. Ruma walki rozwinęły się od rana od pl. Kazimierza Wielkiego po pl. Grzybowski. Wszędzie jednak powstańcy utrzymali swe stanowiska na linii ulicy Wroniej od zachodu i na Grzybowskiej od północy. Silniejsze starcia wywołały wypady wroga od Chłodnej wzdłuż Wroniej, Żelaznej i Walicowa. Kompanie por. Harnasia odrzuciły tam kilka energiczniejszych uderzeń wroga. Ulicy Ciepłej bronił skutecznie oddział kpt. Hala, placu Grzybowskiego - oddział por. Romańskiego. Walki te zużywały jednak szczupłe zapasy amunicji powstańców, pomimo, że otwierano ogień dopiero z najbliższej odległości do podchodzącego wroga.

W dniu 17 sierpnia (T.Zarzycki) wyczerpane oddziały powstańcze poczęły ustępować pod przygniatającą przewagą i gwałtownymi natarciami nieprzyjaciela. Niemcy opanowali bogate w żywność, a zatem ważne dla zaopatrzenia Śródmieścia, zakłady Haberbuscha i Plutona, i znów zajęli koszary policji przy ul. Ciepłej.

Natarcie oddziałów gen. Reinefartha (A. Borkiewicz) od Chłodnej uzyskało nieco większe powodzenie, lecz dopiero po całodziennym boju. Do południa kompanie por. Harnasia i kpt. Hala utrzymywały swe stanowiska na ulicy Grzybowskiej. Drugie jednak uderzenie w godzinach popołudniowych-wsparte rzęsistym ogniem - wzdłuż Żelaznej, Walicowa, Ciepłej, Rynkowej i Granicznej zepchnęło przemęczony powstańców wśród strat po obu stronach poza ulicę Grzybowską ku Łuckiej i Ceglanej. Nieprzyjaciel pod wieczór opanował teren Browaru Haberbuscha na ulicy Żelaznej, koszary policji na Ciepłej oraz magazyny firmy Pluton przy skrzyżowaniu Ciepłej z Grzybowską. Wielkie składy zboża, kaszy, mąki i cukru wpadły z powrotem w ręce wroga ...

W nocy mjr. Zagończyk rozkazał przeprowadzić oddziałom por. Harnasia i kpt. Hala przeciwnatarcie na utracone stanowiska, na Browar Haberbusha przy Żelaznej i na koszary policji przy ulicy Ciepłej.

W dniu 18 sierpnia (T.Zarzycki) mjr. Zagończyk zarządził przeciwnatarcie oddziałów Hala, wzmocnionych innymi przydzielonymi grupami. W rozgorzałej 6-cio godzinnej bitwie, pełnej impetu i determinacji, odebrano znów koszary policji i składy Haberbusha, Plutona i Makowskiego, wyrównując linię obrony. Mimo ponawianych uderzeń niemieckich, wspartych czołgami, powstańcy utrzymali zajęte pozycje pod ulewą siekającego zewsząd żelaza i w piekle rozrywających się pocisków.

W piątek 18 sierpnia napór nieprzyjaciela na Śródmieście północne (A. Borkiewicz) zmalał, zwłaszcza na IV rejon mjr. Zagończyka. Na jego odcinkach na ulicach Chmielna i Srebrna oraz na ulicy Wroniej jedynie strzelcy wyborowi obu stron nękali stanowiska obu stron. Odcinki te obszedł przed południem płk. Monter, przeprowadzając inspekcję ośrodków oporu na Dworcu Pocztowym i fabryce Bormana oraz barykad na Wroniej. Na Towarowej rozbito po południu drużynę żołnierzy Kamińskiego, podjeżdżającą samochodem do składów Hartwiga pod osłoną ognia karabinu maszynowego z rogu Towarowej i Pańskiej. Nieprzyjaciel pozostawił kilku zabitych i rannych oraz uszkodzony samochód.

Na odcinku północnym oddział kpt. Hala wzmocniony do stanu 245 żołnierzy przystąpił do wyrzucenia wroga z ulicy Grzybowskiej. Pod dłuższej walce, w której pociskiem "piata" zniszczono ciężki karabin maszynowy, opanowano koszary policji przy ulicy Ciepłej-pluton pod dow. por. Ostoi odebrał znów magazyny firmy Pluton na rogu Grzybowskiej i Ciepłej, z wielkimi zapasami cukru, kaszy i mąki.



Budynek Zakładów Pluton przy ul. Grzybowskiej 35
 źródło: http://sirencityboy.wordpress.com

W tym czasie za pomocą "piata" uszkodzono czołg niemiecki na skrzyżowaniu Grzybowskiej z Walicowem. Na całym tym odcinku trwała strzelanina, gdyż odrzucony oddział nieprzyjaciela starał się ogniem spędzić powstańców z tej części ulicy Grzybowskiej.

W dniu 19 sierpnia oddziały mjr Zagończyka, korzystając z biernego zachowania się nieprzyjaciela, na odcinkach ulic: Chmielnej i Wroniej podjęły zaczęte dnia poprzedniego działania zaczepne na odcinku ulicy Grzybowskiej. W godzinach rannych wyruszyło uderzenie kompanii por. Harnasia wzdłuż Walicowa i Żelaznej. Wyrzucono nieprzyjaciela ze skrzyżowania Grzybowskiej z Żelazną-gdzie zniszczono działo szturmowe-poza ulicę Krochmalną. W południe obsadzono z powrotem zabudowania Browaru Haberbusha odzyskując tam niezniszczone przez Niemców magazyny cukru i zboża. Cała ulica Grzybowska znalazła się znów w rękach polskich, lecz odrzucone oddziały niemieckie utrzymywały od ulicy Chłodnej i Hal Mirowskich stały ostrzał ulicy Ciepłej oraz skrzyżowania ulicy Grzybowskiej z Żelazną. Odcinek ten - od Wroniej do Ciepłej - objął kpt. Hal, grupa szturmowa por. Harnasia została przesunięta do odwodu płk Radwana na pl. Napoleona. Batalion im. Gen. Sowińskiego obsadził pododcinek od Żelaznej do Wroniej włącznie. Odcinek od Ciepłej poprzez Graniczną i wzdłuż Królewskiej po Marszałkowską objął bat. kpt. dypl. Ruma silną placówką kompanii por. Romańskiego w ruinach gmachu Giełdy i w domu przy Królewskiej nr 16. Ulicę Bagno obsadziły plutony batalionu Kiliński, oblegające gmach PASTA przy Zielnej.


Zdjęcie: Tablica upamiętniająca Batalion Sowińskiego ustawiona
przy ulicy Wroniej/ Grzybowskiej w Warszawie

W pierwszych dniach września Niemcy podjęli znów energiczne uderzenia na stanowiska polskie, wsparte ogniem dział, karabinów maszynowych i lotnictwa. Powstańcy ulegli nawale ognia i oddali zakłady Haberbuscha i Plutona, lecz następnego dnia w przeciwataku odzyskali je ponownie. W dniu 7 września, oddziały kpt. Hala, wzmocnione przez kpt. Ruma, na osobisty rozkaz gen. Montera, odbiły ponownie pozycje przy ul. Ciepłej i Grzybowskiej 28/30.

W batalionie Hala zwracał na siebie uwagę młody kapelan ks. Struś. Nosił dystynkcje kpt. i pistolet na pasie. Więcej zajmował się walką i organizacją batalionu, niż służbą związaną z jego powołaniem kapłańskim. Interweniował często w działaniach batalionu i wydawał rozkazy, co gniewało oficerów.

- Niech ksiądz się nie wtrąca do spraw, które do księdza nie należą. My tu dowodzimy, a nie ksiądz. Ksiądz się zajmie nami, gdy Niemcy zrobią z nas trupki. Na razie należy tylko modlić się i błogosławić nas.

Ksiądz Struś przyznawał rację, przepraszał, ale za chwilę znowu temperament ponosił go i wracał do roli oficera dowodzącego. Zagończyk raz zażartował:

- To jest jedyny oficer między nami, który od razu został kapitanem, a nigdy nie był starszym strzelcem.

W istocie rzeczy ks. Struś nie był jedynym między obecnymi, którzy doszli do stopni oficerskich w podobnych warunkach. W ostatniej fazie powstania ks. Struś otrzymał awans na majora i poszedł do niewoli w nowiutkiej, wyjściowej rogatywce oficerskiej, majorowskiej.

Jak podaje ks. Władysław Zbłowski:

W Armii Krajowej, jak w każdej armii w czasie wojny, awansowano do wyższych stopni. Wiedzieliśmy, że mam otrzymać awans na majora. Kapitan Hal powiedział, że jak o tym się dowie pierwszy, to najpierw wsadzi mnie pod strażą na jedną noc do piwnicy. Jednak w połowie września, jako pierwszy dowiedziałem się o odznaczeniu Hala, więc piwnica mnie ominęła. Było to tak. Któregoś dnia po południu wracałem ulicą Ceglaną z obchodu, a pod bramą naszego domu stoi gromada ludzi. Podszedł do mnie kpt. Hal i powiada:

- Rabin, przywitaj się z generałem Borem. Salutuję i melduję się. Gen. Bór podaje mi rękę i powiada:

- Proszę złożyć gratulacje kpt. Halowi bo został udekorowany Krzyżem Virtuti Militari.

A ja na to:

- A majora kiedy dostanie?

Wybuchł ogólny śmiech. Oczywiście gratulacje Halowi złożyłem i cieszyłem się, że otrzymał tak wysokie odznaczenie wojskowe. Zasługiwał na nie, gdyż był wspaniałym i dzielnym dowódcą. Już w czasie powstania żołnierze nucili o nim piosenki.



Zdjęcie: Gen. Tadeusz Bór Komorowski, Mjr "Zagończyk"na uroczystości z
okazji odznaczeń oficerów Armii Krajowej, po prawej stronie stojący kpt. Hal

Kiedyś po wojnie jechałem tramwajem Krakowskim Przedmieściem. Na przeciwko mnie siedział młody człowiek i nucił sobie pod nosem powstańczą piosenkę o Halu. Zapytałem go, czy był w oddziałach Hala.

- Tak!

- A kto Pana zaprzysięgał? - zapytałem

- Ksiądz "Struś"!

- To ja, a pan mnie nie poznał?

- Nie, bo tylko raz widziałem księdza przy przysiędze.


...Po opanowaniu naszych pozycji na Woli, Niemcy przecięli Warszawę na dwie części..., ... Nasze oddziały przeszły na ulicę Ceglaną, Waliców i na tereny fabryki Haberbuscha. W koszarach policji granatowej na ulicy Ciepłej wykryliśmy zamurowaną piwnicę z zamszowymi butami. Zapanowała krótka radość bo były same lewe. Musi być też druga piwnica z samymi prawymi - powiada kpt. Hal. I miał rację, znaleźliśmy je.

- A dla mnie buty? - zapytałem. Bo prawie wszystkie już chłopcy rozebrali i zostało jedynie kilka par małych. I właśnie jedna z tych par była jakby dla mnie zrobiona ...

... Posesja Haberbusha, gdzie gospodarowaliśmy się, stanowiła cały osobny świat piwnic. Najpierw spaliśmy na workach cukru, a worków z surowym i palonym jęczmieniem używaliśmy do ochrony okien i barykad. Nasi wojacy z Woli zaraz też znaleźli stróża tej posesji i z nim odkryli zamurowane jeszcze przed wojną dwie piwnice. Znaleziono tam różne dobre rzeczy do picia i jedzenia. ..., ... Dobrze, że to wszystko znaleziono, bo ludność Warszawy - szczególnie cywilna - zaczynała głodować. Produkty spożywcze trzeba było rozdzielać sprawiedliwie i według przepisów. Zajmowały się tym specjalne służby. Po te artykuły tworzyły się kolejki oczywiście z odpowiednimi poleceniami kwatermistrzowskimi...

... Jak na Woli z bliskiej odległości odpieraliśmy wściekłe ataki Niemców, chcących przebić si e do mostu Kierbedzia, tak i na tym odcinku była walka pozycyjna. Pozycje walczących stron znajdowały się od siebie zaledwie o dziewięć do czternastu metrów, tak że w chwilach wolnych od strzelania można było usłyszeć przytłumione rozmowy przeciwnika. Na tym odcinku byli też w służbie niemieckiej ukraińscy własowcy, ale nie wprowadzono ich do działań ofensywnych. Któregoś dnia w południe dwóch pijanych własowców przedostało się przez barykadę na ulicy Grzybowskiej na naszą stronę. Natychmiast ich schwytano i od nich dopiero dowiedzieliśmy się, że tu stoją własowcy pod dowództwem jakiegoś atamana. Przekazaliśmy ich do Naczelnej Kwatery. Tam zostali dokładnie przesłuchani, nie znam treści tych przesłuchań, ale mogło z nich wynikać, że morale oddziałów ukraińskich było niskie, bo Naczelna Kwatera zdecydowała podjąć próbę przeciągnięcia ich na naszą stronę. Z jej polecenia wysłaliśmy na ich stronę jednego z naszych kurierów - "Zająca" (Józef Gajos). Był to chłopiec około 12-tu lat, który się tam udał "w poszukiwaniu matki". Do kieszeni dostał kawałek chleba, a w zanadrzu miał list dowództwa własowców z propozycją przejścia na naszą stronę. Chłopak szczęśliwie przeszedł, ale został natychmiast schwytany i zaprowadzony do atamana.

Znaleziono przy nim list pisany po ukraińsku przez naszego adiutanta "Jarzębinę" (Paweł Wiśniewski). Na tym odcinku znaleźli się w tym czasie dwaj gestapowcy, którym ataman zrelacjonował, że chłopiec szuka matki, ale listu naturalnie nie pokazał. Kazali chłopaka rozstrzelać i poszli. Tymczasem ataman obdarzył chłopca cukierkami i ciastkami, wysłał go z powrotem do nas, a w swym liście radził nam przejść na ich stronę, bo - jak pisał - wasza sprawa i tak jest przegrana. Chłopiec wrócił szczęśliwie i za to został kapralem i otrzymał Krzyż Walecznych.

Niemcy ponawiali na nas ataki o stałych godzinach, tak że byliśmy na to przygotowani. U nas strzelano rzadko, ale celnie. Przyznali to i sami Niemcy. Skąd znamy tę opinię? W końcu sierpnia ogłoszono trzydniowe zawieszenie broni i zaproszono naszych oficerów na spotkanie by przekazać pewne propozycje niemieckie. Odbyło się ono na środku jezdni ulicy Grzybowskiej z zapewnieniem, że nikomu się nic nie stanie. W wyznaczonym miejscu postawili stół, a na nim wino, ciastka i papierosy. Zostałem wydelegowany na to spotkanie z pewnym oficerem, jako negocjator i tłumacz zarazem. Z niemieckiej strony przybyli major i kapitan. Rozmawialiśmy po niemiecku. Ich propozycje były krótkie: zakończyć powstanie, przejść na ich stronę, uzbroją nas i razem pójdziemy na Rosjan. Nic nie odpowiedziałem, bo nie do nas należało wyrażenie jakichkolwiek opinii, ale przyrzekłem, że ich propozycje przekażę dowództwu. Oni właśnie na tym spotkaniu przyznali, że nasi strzelają rzadko, ale celnie. Niestety, wina, ciastek, ani papierosów nie próbowaliśmy. Podczas tych rozmów wyczuwało się wokół ogromne napięcie i dużo niewidzialnych oczu żołnierzy wpatrzonych w negocjatorów, z bronią gotową do strzału. Na zakończenie zasalutowaliśmy i rozeszliśmy się na swoje strony...

... Na ulicy Waliców mieliśmy też barykadę. Któregoś dnia zjawili się tam fotoreporterzy z Naczelnej Kwatery Powstania i zaczęli nas fotografować. Podobało się im, że jesteśmy ubrani w mundury SS-manów. I kapelan też. Część odbitek sprezentowali nam na pamiątkę. Dwa fotosy z tego filmu przetrwały powstanie i przechowałem je przez wojnę jako coś najdroższego, jako dokument, że wolność nie ma ceny. Przedstawiają one tę samą sytuację - pogrzeb łącznika "Orła Białego".






Zdjęcia: Pogrzeb młodego łącznika "Orła Białego" - syna por. Jerzego Wysockiego,
na podwórzu przy ul. Ceglanej 3. Przemawia kapelan "Struś", salutuje kpt. "Hal"

Zdjęcie: Powstanie Warszawskie.
Inspekcja linii obronnych w Obwodzie Śródmieście na odcinku kpt. "Hala"
Na zdjęciu: Kpt. "Hal" drugi od lewej, mjr. "Zagończyk" (5 od lewej)